Afera hazardowa

Z RPedia

11 września 2009 roku do Kancelarii Premiera wpływa pismo od Mariusza Kamińskiego opatrzone adnotacją o szczególnym znaczeniu. Szef CBA informuje premiera, że nastąpił przeciek, który uniemożliwia prowadzenie operacji „Black Jack”. Z przytoczonych przez Mariusza Kamińskiego i niekwestionowanych przez nikogo faktów wynika, że Chlebowski i Drzewiecki działali nie tylko w uzgodnieniu, ale wielokrotnie wręcz na zamówienie Sobiesiaka. Np. Rosół w Ministerstwie Finansów załatwia zgodę na prowadzoną bezprawnie przez Sobiesiaka budowę wyciągu narciarskiego i podjęte przy okazji działania (m.in. wyrąb lasu).

Czołowi politycy Platformy, szef klubu PO Zbigniew Chlebowski i minister sportu Mirosław Drzewiecki, mieli lobbować w interesie firm hazardowych - informuje , 1 października 2009 r. "Rzeczpospolita", pisząc o tzw. aferze hazardowej, w której Skarb Państwa mógł stracić blisko pół mld zł. Gazeta dotarła do zapisów nagrań rozmów bohaterów afery. Wymiana zdań z końca sierpnia pokazuje, że w tej sprawie mogło dojść do przecieku. 20 lipca 2008 r. Ryszard Sobiesiak rozmawia telefonicznie ze Zbigniewem Chlebowskim. " Powiem ci tak między nami: ani Grześ, ani Miro, znaczy się ja sam prowadzę rozmowy [niezrozumiale] . Oni dzwonią do mnie, że pełne wsparcie i wszystko...". 31 sierpnia 2009 r. Sobiesiak rozmawia z Józefem Forgaczem, dolnośląskim onkologiem, bliskim współpracownikiem Sobiesiaka i znajomym Chlebowskiego. J.F.: Rysiu, dzwonił nasz kolega (Chlebowski – red.) i prosił, bym ci przekazał... prosił o dyskrecję i żebym przekazał ci, że to spotkanie o 15. z Marcinem w Marcinkowicach (chodzi o Marcinowice – red.) na CPN.Następnie agenci CBA śledzący Sobiesiaka zaobserwowali jego spotkanie z Chlebowskim na cmentarzu w pobliżu stacji benzynowej w Marcinowicach.[1] 3 kwietnia 2009 r. w całym kraju przeprowadzono akcję CBŚ wymierzoną w nielegalne gry hazardowe. Automaty, które umożliwiają wyższe wygrane, mogą być wykorzystywane tylko w kasynach. Inne jest także opodatkowanie takich maszyn.Funkcjonariusze sprawdzali , czy hazardowy biznes nie miał związku z przestępczością zorganizowaną, a automaty nie służyły praniu brudnych pieniędzy.19 listopada 2009 r. CBŚ i Urząd Kontroli Skarbowej sprawdzają w całym kraju firmy, do których należą punkty z automatami do gier o niskich wygranych. Jeszcze dzisiaj w Sejmie ma odbyć się głosowanie nad rządowym projektem nowej ustawy hazardowej, który przewiduje m.in. zakaz urządzania wideoloterii i gier na automatach do hazardu poza kasynami. Zgodnie z nim nie będą wydawane nowe zezwolenia na prowadzenie salonów gier z automatami i punktów z automatami o niskich wygranych. Instytucje te będą mogły działać do wygaśnięcia obowiązujących już pozwoleń.[2]

Przeciek[edytuj | edytuj kod]

Pięć dni po rozmowie premiera z Drzewieckim, wieczorem 24 sierpnia 2009 r., Rosół spotyka się z Sobiesiakówną w restauracji Pędzący Królik, aby skłonić ją do wycofania kandydatury. Następnego dnia rano Sobiesiakówna spotyka się z ojcem, informując go o sprawie. Od tego momentu Sobiesiak wie już o operacji CBA, o czym powiadamia swojego wspólnika Jana Koska.26 sierpnia dochodzi do spotkania premiera z Chlebowskim. Następnego dnia Chlebowski tłumaczy wiceministrowi finansów Jackowi Kapicy, że nie miał nic wspólnego z lobbowaniem w sprawie ustawy hazardowej. Wyraża zdziwienie „dziwnym zamieszaniem” wokół ustawy. Innymi słowy: wie już o sprawie i śledztwie CBA, a w każdym razie domyśla się. To zresztą powoduje, że rezygnuje z dotychczasowej formy kontaktów z Sobiesiakiem i umawia się z nim poprzez pośrednika, aby spotkać się na stacji benzynowej, a rozmowę odbyć na cmentarzu.Tak więc bezpośrednio po rozmowie z premierem Chlebowski oraz asystent Drzewieckiego podejmują środki ostrożności. Czy jesteśmy w stanie uwierzyć, że to wyłącznie zbieg okoliczności? W obu rozmowach brał udział Grzegorz Schetyna, sam jakoś w sprawę uwikłany, co nie znaczy, że winny. Z oczywistych względów nie powinien o śledztwie wiedzieć, zresztą premier deklaruje pod przysięgą, że go o tym, tak jak i innych zainteresowanych, nie informował. Co więc robił na tych spotkaniach Schetyna? Tego premier, który podobno, zgodnie z opinią mediów, wszystko potrafił wyjaśnić, wytłumaczyć nie potrafił. Tłumaczył, że Schetyna po prostu brał udział w większości jego spotkań.[3]

Odwołanie szefa CBA[edytuj | edytuj kod]

10 października 2009 r. "Rzeczpospolita" napisała,że na giełdzie nazwisk na nowego szefa CBA pojawiają się i inne osoby. M.in. obecny sekretarz Kolegium ds. Służb Specjalnych Jacek Cichocki, były szef Agencji Wywiadu Andrzej Ananicz, a nawet poseł Paweł Graś. Cichocki byłby pewniakiem, gdyby nie fakt, że przy okazji afery hazardowej bardzo ostro zaangażował się w spór z Mariuszem Kamińskim. To utrudniałoby mu sprawowanie tej funkcji.[4] 13 października 2009 r. w wyniku ujawnienia afery hazardowej Donald Tusk wręczył dymisję Mariuszowi Kamińskiemu. Obowiązki Kamińskiego przejął dotychczasowy dyrektor CBŚ Paweł Wojtunik.[5] Szef CBA wytropił aferę. Premier przyznaje, że afera była, i... odwołuje szefa CBA. W dalszej konsekwencji niszczy całą instytucję, gdyż nieformalne podporządkowanie jej CBŚ pozbawia ją racji bytu. Współpracownicy Kamińskiego są szykanowani.Utrącenie z winy premiera istotnego śledztwa, które odsłania skandaliczne, jeśli nie kryminalne, powiązania liderów partii rządzącej, winno prowadzić do posadzenia go na politycznej ławie oskarżonych. A to przecież niejedyna wina premiera. Usunięcie Kamińskiego to sygnał dla służb, aby nie ruszać ważnych polityków, a próby uzasadnienia tego i śledztwo przeciw niemu mają charakter niszczenia niewygodnego urzędnika za pomocą aparatu sprawiedliwości działającego w tym wypadku wspólnie z rządem. To łamanie elementarnych norm państwa prawa.[6]

Afera hazardowa. Instrukcja obsługi[edytuj | edytuj kod]

08.02.2010 r. Bronisław Wildstein napisał na łamach "Rzeczpospolitej":Mariusz Kamiński miał rację, że afera hazardowa jest testem dla premiera. Ale nie tylko dla niego. Również dla całego państwa. Na razie nie zdaje go ono najlepiej. () Donald Tusk twierdzi, że nie czytał pisma, w co trudno uwierzyć, biorąc pod uwagę, że wcześniej, po informacji o sprawie, zorganizował co najmniej dwa związane z nią spotkania. Zresztą jako inteligentny polityk musiał zdawać sobie sprawę z jej rangi. W każdym razie 16 września Kamińskiemu udaje się wreszcie z nim spotkać. Od tego czasu premier nie może twierdzić, że nie wie o ujawnieniu sprawy. I co robi wobec uwikłanych w nią polityków, którzy pełnią wysokie funkcje w państwie?Premier zgodził się publicznie, że minister Mirosław Drzewiecki i prezes sejmowego Klubu PO Zbigniew Chlebowski złamali standardy polityczne i, być może, prawo. Uznał, że afera była faktem i to oni są za nią odpowiedzialni. Z tego zdawał sobie sprawę już w sierpniu. Od 16 września na pewno – a prawdopodobnie wcześniej – wiedział, że ma wolną rękę w działaniach wobec nich. Nie zrobił nic.1 października „Rzeczpospolita” ujawnia sprawę. Premier nadal nic nie robi. Każe obu politykom tłumaczyć się przed opinią publiczną i ogłasza, że od tego zależy, jak wobec nich postąpi. Mówi więc, że ważny jest wizerunek, a nie standardy etyczno-polityczne. Trudno nie uznać tego za kompromitację.Trzymając się więc słów Donalda Tuska, przemeblowanie jego gabinetu 7 października uznać musimy za efekt marketingowej porażki.[7]

Sejmowa komisja śledcza do sprawy afery hazardowej[edytuj | edytuj kod]

Komisja ma wyjaśnić czy były powiązanie między wysokimi urzędnikami państwowymi a biznesmenami z branży hazardowej. Jest podejrzenie, że politycy mogli lobbować za korzystymi dla nich zmianami w ustawie o grach losowych i zakładach wzajemnych. Skład komisji został wybrany większością głosów na początku listopada 2009 roku. Sejmowymi śledczymi zostali trzej posłowie z Platformy Obywatelskiej( Mirosław Sekuła, Zbigniew Urbaniak i Sławomir Neumann) dwóch z Prawa i Sprawiedliwości (Beata Kempa i Zbigniew Wassermann) oraz po jednym parlamentarzyście z klubów Lewicy (Bartosz Arłukowicz) i Polskiego Stronnictwa Ludowego (Władysław Stefaniuk). Posłowie zdecydowali, że sejmowi śledczy mają sporządzić raport ze swoich prac w rekordowo szybkim tempie - do końca lutego 2010 roku. 4 grudnia 2009 roku komisja w atmosferze skandalu zdecydowała o usunięciu z jej składu posłów Prawa i Sprawiedliwości - Beatę Kempę i Zbigniewa Wassermanna.Po miesięcznej awanturze Beata Kempa i Zbigniew Wassermann wrócili do składu komisji. Wtedy prace komisji ruszyły w szybkim tempie. Zostali przesłuchani ministrowie finansów - Jacek Rostowski i Zyta Gilowska z rządów PiS. Później na pytania śledczych posłów odpowiadał były szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego, Mariusz Kamiński. To on powiadomił premiera o nieprawidłowościach przy powstawaniu ustawy o grach losowych i zakładach wzajemnych. Blisko 11 godzin na pytania posłów z komisji odpowiadał Zbigniew Chlebowski, któremu zarzuca się lobbowanie w interesie branży hazardowej. Kolejny podejrzany o interesy z lobbystami były minister sportu Mirosław Drzewiecki starał się opóźnić swoje zeznania przed komisją. Przed śledczymi zeznawali jeszcze premier Donald Tusk i były szef rządu Jarosław Kaczyński.[8]

Rosół: W "Pędzącym króliku" nie informowałem o akcji CBA[edytuj | edytuj kod]

Marcin Rosół zeznał, że ani on, ani Mirosław Drzewiecki nie rekomendowali Magdaleny Sobiesiak do zarządu Totalizatora Sportowego. Rosół przyznał jednak, że 26 czerwca 2009 r. wysłał do wiceministra skarbu Adama Leszkiewicza maila w sprawie Magdaleny Sobiesiak, w którym użył sformułowania "rekomendacja". Zapewnił jednak, że nie chodziło mu o rekomendacje sensu strice, czy jakieś polecenie, ale raczej o konsultacje, czy ma ona szanse w konkursie na to stanowisko. Nikt mi nie kazał napisać takiego maila. Minister Drzewiecki o tym mailu nie wiedział. (...) Intencją maila było zapytanie, czy ta osoba ma odpowiednie kwalifikacje, żeby ubiegać się o stanowisko w zarządzie TS, ponieważ wcześniej rozmawialiśmy o tym, że będą dokonywane zmiany - powiedział śledczym Rosół. Faktem jest, że podczas przesłuchania w prokuraturze na określenie osoby Marka Przybyłowicza użyłem sformułowania, że to takie skrzyżowanie KGB z CBA.Niestety wciąż nie uzyskaliśmy jasnego wytłumaczenia, dlaczego akurat w tym momencie Marek Przybyłowicz i jego słowa stały się tak groźne, bo od dawna nikt nie zwracał na nie uwagi. Nie padła też odpowiedź skąd Marcin Rosół wziął decyzję ministra środowiska w sprawie inwestycji Sobiesiaka w Zieleńcu - decyzję, którą usłużnie przesłał faksem biznesmenowi: Nie wiem, jak wszedłem w posiadanie tej decyzji. Nie załatwiałam jej, nie znam jej treści. Rosół wie natomiast, dlaczego tą decyzję przesłał Sobiesiakowi. Chciał po prostu pomóc.[9]

Głosami PO i PSL komisja śledcza ds. tzw. afery hazardowej przyjęła raport ze swoich prac.[edytuj | edytuj kod]

5 sierpnia 2010 r. Szef hazardowej komisji śledczej Mirosław Sekuła (PO), mimo sprzeciwu opozycji, wyznaczył jedynie dobę na złożenie do raportu zdań odrębnych.Raport: nie było nielegalnego lobbingu. W stanowisku przyjętym na posiedzeniu komisji można przeczytać m.in., że politycy PO nie brali udziału w nielegalnym lobbingu ws. ustawy hazardowej, choć ich zeznania są momentami mało wiarygodne; jest w nim również stwierdzenie, że źródłem przecieku o akcji CBA mogło być zarówno Biuro, jak i kancelaria premiera.można przeczytać, że w sprawie tzw. afery hazardowej nie ma podstaw do zawiadomienia prokuratury, choć - jak oceniono - były szef klubu PO Zbigniew Chlebowski łamał standardy poselskie, a komisja "nie daje wiary" słowom byłego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego. Dokument zawiera też m.in. zapisy mówiące, że komisja nie znalazła dowodów potwierdzających zarzuty b. szefa CBA Mariusza Kamińskiego, dotyczące udziału polityków PO w nielegalnym lobbingu prowadzonym w związku nowelizacją ustawy hazardowej. Jak wynika z przyjętego dokumentu, za bezpodstawne należy uznać sugestie, jakoby w nielegalnym lobbingu brali udział b. wicepremier Grzegorz Schetyna i b. wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld. Ponadto w raporcie znalazło się stwierdzenie, że Mirosław Drzewiecki nie orientował się w propozycjach Ministerstwa Finansów dotyczących zmian w ustawie hazardowej, a zmiany resortu sportu w kwestii dopłat były konsekwencją niewiedzy urzędników i ich zwierzchnika. W raporcie jest też zdanie, że premier Donald Tusk nie wytłumaczył komisji, dlaczego nie poinformował szefa CBA Mariusza Kamińskiego na spotkaniu 14 sierpnia 2009 r. o podjęciu prac nad nową ustawą hazardową. W raporcie napisano również, że prace wokół zmiany ustawy hazardowej toczące się w latach 2006-2007 (w czasie rządów PiS) były prowadzone zgodnie z prawem. Komisja hazardowa powstała w listopadzie 2009 r. W ciągu tych prawie dziewięciu miesięcy odbyło się 60 posiedzeń komisji, w tym jedno wyjazdowe i cztery niejawne. Śledczy przesłuchali w sumie 76 świadków. W trakcie prac komisja zgromadziła około 30 tysięcy stron dokumentów. Afera hazardowa została ujawniona na początku października 2009 r. po publikacji w "Rzeczpospolitej". Krótko po tym politycy PO: ówczesny szef klubu tego ugrupowania Zbigniew Chlebowski i minister sportu Mirosław Drzewiecki, którzy - według materiałów CBA - mieli podczas prac nad zmianami w tzw. ustawie hazardowej działać na rzecz biznesmenów z branży hazardowej stracili swoje stanowiska. Z rządu odeszli też m.in. wicepremier, szef MSWiA Grzegorz Schetyna, wiceminister gospodarki Adam Szejnfeld.[10]

Przypisy[edytuj | edytuj kod]