Afera gruntowa

Z RPedia

Afera gruntowa, która wybuchła w 2007 r., dotycząca płatnej protekcji w sprawie odrolnienia ziemi w ministerstwie rolnictwa doprowadziła do dymisji z rządu Andrzeja Leppera, rozpadu koalicji PiS-Samoobrona-LPR i przedterminowych wyborów.

Istota afery

Funkcjonariusze CBA wpadają w 2006 r. na trop Piotra Ryby, byłego dziennikarza, powiązanego zawodowo z Andrzejem K., a politycznie z Samoobroną. Powołując się na swoje kontakty w resorcie rolnictwa, kierowanym wówczas przez Andrzeja Leppera, mężczyźni obiecywali odrolnienie każdej działki w Polsce. Chodziło o łapówkę w wysokości trzech milionów za odrolnienie działki na Mazurach. Pieniądze miały być przeznaczone dla Andrzeja Leppera[1], wówczas wicepremiera i ministra rolnictwa, jednak do ostatecznego wręczenia łapówki nie doszło ze względu na przeciek. Andrzej K. i Piotr Ryba zostali tymczasowo aresztowani w 6 lipca 2007 r., po próbie wręczenia im łapówki przez agentów Centralnego Biura Antykorupcyjnego.

9 lipca 2007 r. afera została ujawniona przez Jarosława Kaczyńskiego. W tym samym dniu został zdymisjonowany Andrzej Lepper.

Piotr Ryba miał być pośrednikiem między agentami CBA a politykiem. Prowadzone były trzy osobne, ale powiązane ze sobą śledztwa w sprawie akcji CBA w ministerstwie rolnictwa.

Przeciek

Problemy rozpoczęły się, gdy CBA poinformowało Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji Janusza Kaczmarka o planowanym zatrzymaniu osoby ochranianej. Kaczmarek był ogniwem na drodze przekazywania informacji, które ostatecznie trafiły do samego Leppera za pośrednictwem biznesmena Ryszarda Krauze i posła Samoobrony Lecha Woszczerowicza.

Wątek z przecieku akcji CBA zaczęto badać od sprawdzenia, gdzie wieczorem 5 lipca zalogował się telefon należący do Lecha Woszczerowicza. Jak ustalono, przed północą ktoś dzwonił do Woszczerowicza z telefonu należącego do Ryszarda Krauzego. Później natomiast w hotelu Marriot miał zjawić się Janusz Kaczmarek.

Były szef policji Konrad Kornatowski jest podejrzany o fałszywe zeznania w sprawie akcji CBA, namawianie Netzla do fałszywych zeznań co jego rzekomego spotkania w Marriotcie z Kaczmarkiem oraz utrudnianie przez to śledztwa.[2]

Szef LPR Roman Giertych twierdził, że akcja CBA od początku była nielegalna, miała na celu rozbicie legalnej partii politycznej, jaką jest Samoobrona. Jak mówił wiceprokurator generalny Jerzy Engelking, to Maksymiuk, po skontaktowaniu się z Andrzejem Lepperem, miał wezwać na pilne spotkanie Piotra Rybę, który po chwili dzwonił do Andrzeja Kryszyńskiego - również podejrzanego o płatną protekcję w sprawie odrolnienia ziemi.[3] Według Engelkinga, Krauze tuż przed północą w trzysekundowej rozmowie zaprosił Woszczerowicza do Mariotta. Ten wjeżdżając na 40. piętro - podkreślał Engelking - sprawiał wrażenie zagubionego w przeciwieństwie do Kaczmarka. Następnego dnia około 6.00 rano Woszczerowicz miał prosto z Sejmu "w dużym pośpiechu" jechać na niezapowiedziane spotkanie z ówczesnym wicepremierem Andrzejem Lepperem.

Prezydent Lech Kaczyński powiedział, że były podstawy do zatrzymania byłego szefa MSWiA Janusza Kaczmarka. W wywiadzie udzielonym Programowi Pierwszemu Polskiego Radia prezydent przyznał, że cała sprawa jest dla niego "niezwykle niemiła", gdyż to on sam "wylansował" Janusza Kaczmarka.[4]

Kiedy zbliżał się zaplanowany na 16 lipca debiut giełdowy Petrolinvestu, biznesmen obawiał się wszystkiego, co mogło zaszkodzić sukcesowi jego spółki na giełdzie - czytamy w "Dzienniku". Gazeta wyjaśnia, że widok zakutego w kajdanki Andrzeja Leppera mógłby wywołać kryzys rządowy, a giełda kryzysów nie lubi. Dlatego - jak pisze "Dziennik" - Krauze mógł ostrzec szefa Samoobrony o planowanej 6 lipca przez CBA akcji w ministerstwie rolnictwa.[5]

Zarzuty polityczne dla CBA

W czasie rządów PO-PSL rozpoczęło się ściganie tych, którzy tropili korupcję i ścigali osoby za nią odpowiedzialne.

1 września 2007 r. Janusz Kaczmarek, Jaromir Netzel i Konrad Kornatowski zostali zwolnieni z aresztu. Wiceszefowa sejmowej komisji sprawiedliwości Julia Pitera podkreślała, że piątkowa konferencja prokuratury nie dała odpowiedzi na szereg pytań: po co 5 lipca Kaczmarek tak późno w nocy przyjechał do Pałacu Prezydenckiego, dlaczego natychmiast potem pojechał do Ryszarda Krauzego, kto zorganizował to spotkanie, co było tematem rozmowy Krauze-Kaczmarek. Pitera podkreśliła, że nie została wyjaśniona sprawa przecieku z akcji CBA w ministerstwie rolnictwa. 05.11.2007 r. rozpoczęło się przesłuchanie wójta Mrągowa Jerzego Krasińskiego w sprawie dotyczącej działań CBA w tzw. aferze gruntowej. 9 listopada 2007 r. Prezydent RP desygnował Donalda Tuska na Prezesa Rady Ministrów powierzając mu misję sformowania rządu.[6]

29 grudnia 2007 r. Andrzej K., aresztowany w sprawie afery gruntowej w Ministerstwie Rolnictwa został zwolniony. Drugi zatrzymany, Piotr Ryba, dalej pozostał za kratkami.

Związany z Samoobroną Waldemar Gontarski skierował do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Argumentował, że CBA przekroczyło uprawnienia. Śledztwo prowadził prokurator Bogusław Olewiński, w czasach PRL aktywista władz ZSMP w czasach PRL, zarejestrowany jako agent komunistycznej bezpieki pod pseudonimem ”Marian”. Olewiński działał, badał dowody, przesłuchiwał świadków. Przesłuchał również kierownictwo CBA, uznając, że powinni oni mieć w tej sprawie statusu świadka, a nie podejrzanego. Sytuacja zmieniła się diametralnie w 2009 roku. W 2009 roku Szef CBA Mariusz Kamiński przekazuje premierowi Donaldowi Tuskowi raport o sprawie, którą poznaliśmy jako „afera hazardowa”.[7]

W efekcie premier Donald Tusk odwołał Mariusza Kamińskiego z funkcji Szefa CBA, zaś w prokuraturze zapadły decyzję, żeby wrócić do sprawy „afery gruntowej”. Prokurator Olewiński dopatruje się podejrzenia złamania prawa, choć wcześniej przesłuchiwał podejrzanych jako świadków.

20 czerwca 2010 r. trzyosobowy skład Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście na tajnym posiedzeniu niejednogłośnie umorzył na wniosek obrony ten proces - jeszcze przed jego rozpoczęciem. We wszystkich zarzutach stawianych wszystkim oskarżonym sąd uznał "brak znamion przestępstwa". Sąd uznał, że istniała "wiarygodna informacja o zamiarze popełnienia przestępstwa". Zdaniem sądu Biuro miało też prawo posługiwania się wytworzonymi na potrzeby operacji dokumentami. Także w kwestii podsłuchów sąd nie dopatrzył się przestępstwa, skoro zgadzały się na nie sądy. Jeden sędzia złożył zdanie odrębne, nie zgadzając się z umorzeniem. Rzeszowska prokuratura zapowiedziała wtedy zażalenie, bo jej zdaniem "istniały pełne podstawy faktyczne i prawne do skierowania aktu oskarżenia". Podobnie wypowiadali się uznani za pokrzywdzonych. Rzeszowska prokuratura nadała grupie osób status pokrzywdzonych, m.in. w związku z tym, że CBA miało ich bezprawnie podsłuchiwać. Są to m.in. Lepper (a po jego samobójczej śmierci w 2011 r. najbliższa rodzina), Ryba i Andrzej K., a także politycy Samoobrony, wśród nich Janusz Maksymiuk i Stanisław Łyżwiński. Zostali oni oskarżycielami posiłkowymi.Roszczenia finansowe przeciw oskarżonym zapowiedzieli Ryba i adwokat K.

We wrześniu 2010 r. Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie oskarżyła Kamińskiego ( posła PiS) i jego trzech podwładnych: b. wiceszefa CBA Macieja Wąsika oraz b. dyrektorów Zarządu Operacyjno-Śledczego CBA Grzegorza Postka i Krzysztofa Brendela. Zarzucono im przekroczenie uprawnień, nielegalne działania operacyjne CBA oraz podrabianie dokumentów i wyłudzenie poświadczenia nieprawdy. Grozi za to do 8 lat więzienia. 6 grudnia 2010 r. warszawski sąd rozpatrzył zażalenia prokuratury i osób pokrzywdzonych na umorzenie przez sąd I instancji procesu b. szefa CBA Mariusza Kamińskiego i jego podwładnych, oskarżonych o nadużycia prawa ws. afery gruntowej w 2007 r.

06.12.2012 r. Warszawski sąd zdecydował, że będzie proces byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego i jego podwładnych, oskarżonych o nadużycie prawa w sprawie afery gruntowej w 2007 r. Sąd rozpatrzył zażalenia prokuratury i osób pokrzywdzonych na umorzenie procesu. Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił wyrok I instancji i przekazał sprawę do ponownego merytorycznego rozpatrzenia.

18.04.2013 r. ruszył proces byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego i jego podwładnych oskarżonych o nadużycia prawa przy prowadzeniu przez CBA _ afery gruntowej _ w 2007 r. Mimo jawności aktu oskarżenia, dziennikarze nie mogli go wysłuchać. W przerwie rozprawy przewodniczący trzyosobowego składu sądu rejonowego sędzia Wojciech Łączewski wyjaśnił jednak, że nie wyłączono jawności odczytywania aktu oskarżenia. - To, że państwo nie możecie wejść, jest podyktowane tylko i wyłącznie charakterem sali, w której proces się odbywa _ - powiedział dziennikarzom w przerwie procesu._ - Nikt nie złożył z państwa takiego wniosku, że chciałby wejść - tak odparł sędzia, indagowany dlaczego media nie mogły wejść na jawną rozprawę. Podkreślił zarazem, że w tej chwili media nie mogą już złożyć takiego wniosku; powołał się na możliwy sprzeciw pełnomocnika ds. ochrony informacji niejawnych przy SN. Sędzia nie wyjaśnił, dlaczego sąd zdecydował się na wynajęcie tajnej sali w SN.

13.11.2014 r. na 2,5 roku więzienia dla Piotra Ryby, 54 tysiące złotych grzywny dla współoskarżonego Andrzeja K. Warszawski sąd zamknął jeden z wątków tzw. afery gruntowej. Sąd nie miał wątpliwości, że choć akcja CBA się nie powiodła, zgromadzony materiał daje podstawę do skazania. Sąd podkreślił, że choć w pracy agentów można się dopatrzeć uchybień, nie dyskwalifikuje to zgromadzonych dowodów.

30.03.2015 r. Mariusz Kamiński skazany na trzy lata więzienia. Sąd uznał go za winnego nadużycia prawa w sprawie afery gruntowej. Sąd uznał, że Kamiński przekroczył swoje uprawnienia. Sędzia Wojciech Łączewski w odczytywanym uzasadnieniu mówił, że były szef CBA, obecnie poseł PiS, nadużył prawa. Przekroczył uprawnienia i nie dopełnił ciążących na nim obowiązków. Zlecił czynności operacyjno-rozpoznawcze w celu uzyskania i utrwalenia dowodów przestępstwa. Wielu z tych czynności brakowało jednak uzasadnienia faktycznego i prawnego. Prokuratura żądała dla Mariusza Kamińskiego kary łagodniejszej. Oskarżyciel wnosił o karę roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata, 4 lata zakazu pełnienia funkcji kierowniczych i kilka tysięcy zł grzywny. O podobne kary prokurator wniósł dla jego trzech podwładnych: b. wiceszefa CBA oraz b. dyrektorów Zarządu Operacyjno-Śledczego CBA. Sąd orzekł również, że były zastępca szefa CBA Mariusz Wąsik jet winny nadużycia prawa w sprawie afery gruntowej.

21.10.2015 r. Sąd odwoławczy ponownie uchylił wyrok skazujący na 2,5 roku więzienia Piotra R. - a także grzywnę dla Andrzeja K. za płatną protekcję w "aferze gruntowej". Sąd uznał, że pierwsza instancja nie zbadała - a powinna była - legalności akcji CBA. Sąd Okręgowy w Warszawie uznał, że należy ponownie uchylić wyrok w całej sprawie - także wobec Andrzeja K. (który nie apelował). Powodem jest - jak tłumaczył to sędzia Mariusz Jackowski - niewykonanie przez sąd rejonowy poprzednich zaleceń II instancji - a wśród nich kwestii legalności stosowania w akcji CBA kontroli operacyjnej i pozorowanej transakcji wręczania łapówki.Liczyliśmy na uniewinnienie naszego klienta, ale jesteśmy usatysfakcjonowani środowym wyrokiem, bo uwzględnia on naszą argumentację z apelacji. Mamy nadzieję, że w ponownym procesie przed sądem rejonowym uda się ocenić całą operację - powiedział PAP adwokat R., Mariusz Paplaczyk. Jak mówił, wiele będzie zależeć od prawomocnego rozstrzygnięcia sprawy Kamińskiego, w którym sąd oceniłby legalność akcji CBA. Zauważył zarazem, że sąd teoretycznie nie jest związany wyrokiem równorzędnego sądu, ale wyrok taki mógłby być złożony do akt sprawy. Andrzej K. nie apelował, postanowił pogodzić się z wyrokiem grzywny, a rozstrzygnięcie w jego sprawie się uprawomocniło. Mimo to sąd w środę uchylił i ten wyrok, korzystając z przepisu nakazującego tak czynić w nierozerwalnie łączących się sprawach.

W marcu 2015 r. Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście skazał w I instancji byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika na 3 lata więzienia m.in. za przekroczenie uprawnień i nielegalne działania operacyjne CBA podczas "afery gruntowej" w 2007 r. Na kary po 2,5 roku skazano dwóch innych byłych członków kierownictwa CBA. Kamiński oceniał wtedy, że wyrok "godzi w elementarne poczucie sprawiedliwości, jest kuriozalny, rażąco niesprawiedliwy i niezrozumiały".

Zanim się ten wyrok się uprawomocnił, zarówno Mariusz Kamiński, jak i Maciej Wąsik zostali ułaskawieni przez prezydenta Andrzeja Dudę.[[8]]

Polityczna zemsta

Mariusz Kamiński oraz Maciej Wąsik odpowiadający karnie za ściganie korupcji na szczytach władzy

Na początku czerwca 2023 r. SN w Izbie Karnej uchylił umorzenie sprawy b. szefów CBA dokonane jeszcze w marcu 2016 r. przez Sąd Okręgowy w Warszawie w związku z zastosowanym przez prezydenta Andrzeja Dudę prawem łaski wobec nieprawomocnie skazanych b. szefów CBA i przekazał sprawę SO do ponownego rozpoznania.

20.12.2023 r. były szef CBA Mariusz Kamiński i jego zastępca Maciej Wąsik zostali skazani na dwa lata pozbawienia wolności w związku z tzw. aferą gruntową. Orzeczenie Sądu Okręgowego w Warszawie jest prawomocne. - Nie uznajemy tego wyroku, zasługuje na pogardę - powiedział Mariusz Kamiński. Wyrok wydany dziś jest prawomocny - podkreśliła sędzia Anna Bator-Ciesielska. Wobec skazanych orzeczono pięcioletnie zakazy zajmowania stanowisk publicznych. Jeden z trojga sędziów zgłosił do orzeczenia zdanie odrębne - na korzyść skazanych.

10 stycznia 2024 r. Sąd Najwyższy będzie rozpatrywał odwołanie Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika od decyzji Hołowni o wygaszeniu ich mandatów. Marszałek Sejmu przekazał sprawę nie do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, ale do Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych.

W sprawie wyznaczono już wokandę oraz sędziego, od którego decyzji zależeć będzie wolność obu polityków. Posiedzenie początkowo miała prowadzić sędzia Jolanta Franczak, ale po kilku godzinach okazało się, że będzie to sędzia Romuald Dalewski. To osobliwa decyzja, gdyż sprawą odwołania polityków PiS powinna zająć się Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Komuś bardzo zależy jednak, by to Izba Pracy zajmowała się tą sprawą.

Sprawa budzi ogromne kontrowersje w samym Sądzie Najwyższym. Tymczasem we właściwiej Izbie znajdują się odwołania posłów Kamińskiego i Wąsika. Brakuje tam jednak stanowiska Marszałka Sejmu. Postanowienia w sprawie stwierdzenia wygaśnięcia mandatów poselskich posłów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika z upływem 20 grudnia 2023 r. marszałek Sejmu wydał w czwartek, 21 grudnia. Od tych postanowień marszałka Sejmu przysługuje odwołanie do SN..[9]

„Apelacja” w tej sprawie uruchomiła kolejny etap działań, które budzą zdumienie. Minister Sprawiedliwości natychmiast, nie czekając nawet na umieszczenie informacji w Krajowym Rejestrze Karnym, wysyła do Marszałka Sejmu informację o wyroku, Szymon Hołownia też bardzo się spieszy i wygasza mandaty poselskie Kamińskiemu i Wąsikowi (trwa procedura odwoławcza w tej sprawie). Jednocześnie sąd przesyła do sądu rejonowego dokumenty dot. „apelacji” z żądaniem, by wszystkich czterech „oskarżonych” jak najszybciej umieścić w więzieniu.[10]

"Jako marszałek Sejmu skierowałem moją korespondencję do Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN i oczekuję na odpowiedź z Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN w obu sprawach, które do tej Izby skierowałem" - oświadczył Hołownia.

4 stycznia 2024 r. sędzia Romuald Dalewski wydał postanowienie o przekazaniu sprawy Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Tam, w trzyosobowym składzie, przyznano rację Maciejowi Wąsikowi. Postanowiła, że Maciej Wąsik nadal jest posłem, a co za tym idzie, chroni go immunitet poselski. Przekazane przez marszałka Sejmu odwołanie Mariusza Kamińskiego na chwilę obecną pozostaje w Izbie Pracy SN. [11]

Wniosek został rozstrzygnięty w taki sposób, że właściwą jest Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Decyzja została podjęta przez prezesa Izby Karnej sędziego Zbigniewa Kapińskiego, który teraz pełni obowiązki I prezesa ze względu na nieobecność I prezes SN Małgorzaty Manowskiej. Decyzja ta oznacza, że sprawa ta będzie nadal procedowana w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej" - powiedział PAP Maciej Brzózka z zespołu prasowego SN.[12]

Przypisy